Szczycieńscy strażacy mają wreszcie komendanta i to takiego, z którego mogą być dumni. Mariusz Gęsicki nie dał się wciągnąć w zakulisowe gierki starosty Kijewskiego i wyszedł z kilkumiesięcznego zamieszania z podniesioną głową. Na uroczystość wręczenia nominacji starosta nie przybył, tłumacząc absencję kontuzją pięty.

Zgaszony starosta

NOMINACJA PO PÓŁ ROKU

Aż pół roku szczycieńscy strażacy musieli czekać na nowego komendanta. W czwartek 23 marca podczas odprawy służbowej podsumowującej ubiegłoroczną działalność jednostki komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej Józef Zajączkiewicz poinformował, że jego następcą na stanowisku szefa szczycieńskiej straży będzie starszy kapitan Mariusz Gęsicki.

- Gratuluję panu Mariuszowi, mojemu wychowankowi. To dla mnie zaszczyt, że mogę dopełnić tego aktu - mówił, wręczając nominację.

Dziękując za zaufanie, nowy komendant stwierdził, że awans traktuje jako wyróżnienie zobowiązujące go do dalszej rzetelnej i sumiennej pracy na rzecz komendy.

Do gratulacji, i to obu komendantom, dołączyli burmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz oraz wicestarosta Wiesław Szubka. Zabrakło natomiast życzeń od starosty Kijewskiego. Jego nieobecność bardzo mocno, ze względu na perturbacje związane z nominacją Gęsickiego, rzucała się w oczy.

- Pan starosta zadzwonił dzisiaj rano do pracy, mówiąc, że jest u lekarza, bo spuchła mu noga - tłumaczył "Kurkowi" absencję swego przełożonego wicestarosta Szubka. Okazało się, że odnowiła się dawna kontuzja pięty.

Przybył za to, i to z bukietem róż, poprzednik Kijewskiego Kacper Zimny. Ciekawi byliśmy, czy według niego Mariusz Gęsicki będzie dobrym komendantem. Starosta Zimny nie ma co do tego wątpliwości. Jako główny jego atut, obok należytego wykształcenia i wiedzy teoretycznej, wymienia doświadczenie praktyczne.

- Gdy człowiek jest sprawdzony od dołu do góry, mamy gwarancję, że da sobie radę - uzasadnia starosta Zimny.

OPÓR KIJEWSKIEGO

Stanowisko komendanta powiatowego w Szczytnie pozostawało tak długo nieobsadzone, bo starosta Kijewski nie zgadzał się, aby został nim Gęsicki. Swego długoletniego zastępcę zarekomendował poprzedni komendant Józef Zajączkiewicz, awansowany w październiku ub.r. na zastępcę komendanta wojewódzkiego, a trzy miesiące później na komendanta wojewódzkiego PSP w Olsztynie.

Kijewski swój sprzeciw argumentował tym, że Gęsicki wykazuje słaby związek z powiatem, czego dowodem miało być to, że wcześniej kandydował na stanowisko komendanta w Mrągowie. Szczególne poruszenie wywołały narzekania starosty, że kandydat na szefa straży nie poprosił go o poparcie.

- Oficer powinien przyjść do starosty i powiedzieć: Panie starosto, mam szanse, co pan na to - publicznie na sesji Rady Powiatowej pouczał Mariusza Gęsickiego Kijewski.

LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE

Kolejną kontrowersyjną decyzją starosty było zaproponowanie na następcę Zajączkiewicza innego pracownika szczycieńskiej komendy - st. kpt. Grzegorza Rybaczyka, bez pytania o zgodę jego przełożonych. Kandydatura nie przeszła, bo Rybaczyk nie ma wymaganego na to stanowisko wykształcenia. Kijewski, próbując wyjść z twarzą, zaproponował kompromis: komendantem zostanie Gęsicki, ale jego zastępcą będzie Rybaczyk. Takie rozwiązanie ten pierwszy zdecydowanie odrzucił. Poparł go w tym Zajączkiewicz.

- Jeden człowiek komendanta wojewódzkiego, a drugi - starosty. W jednostce mundurowej sytuacja taka jest nie do przyjęcia - uzasadnia Zajączkiewicz.

Kijewski nie dawał jednak za wygraną. Za wszelką cenę postanowił nie dopuścić do nominacji Gęsickiego. Doszukując się kruczków prawnych, wystosował pisma do Komendanta Głównego Policji, ministra spraw wewnętrznych oraz olsztyńskich parlamentarzystów informując ich, że ponowne zgłaszanie Gęsickiego na szefa komendy w Szczytnie jest niezgodne z przepisami.

Zachowanie starosty nieuchronnie prowadziło do sytuacji, w której nowym szefem komendy w Szczytnie zostanie osoba z zewnątrz. Oprócz Mariusza Gęsickiego tylko jeden oficer z miejscowej jednostki - Krzysztof Bogusz posiadał wymagane tytuły magistra i inżyniera. Bogusz zapowiadał jednak rychłe odejście na emeryturę, jego osoba nie była więc brana pod uwagę. Kijewski znalazł się w ślepym zaułku. Objęcie stanowiska przez "obcego" podważyłoby jego wcześniejszy koronny argument, że komendant powinien być "swój". Sytuacja stawała się irytująca, także dla spolegliwych wobec Kijewskiego radnych powiatowych. Starosta, chcąc nie chcąc, musiał w końcu się poddać. Na początku marca zadzwonił do Zajączkiewicza, informując go, że bezwarunkowo zgadza się na Gęsickiego.

- Na pewno pomocne były w tym artykuły w prasie wskazujące optymalne rozwiązanie, o które prosiło się zdecydowanie wcześniej - komentuje zmianę stanowiska starosty komendant Zajączkiewicz. - Zaistniało to dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale.

Jak odbiera nieobecność starosty podczas uroczystości wręczenia nominacji Mariuszowi Gęsickiemu?

- Było to dla mnie spore zaskoczenie, ale cóż, choroba nie wybiera.

Andrzej Olszewski

2006.03.29