Powiatowa Komenda Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie wzbogaciła się o specjalistyczny sprzęt służący do walki z ptasią grypą.

Zapobiec najgorszemu

- Sprzęt nie jest ani bardzo skomplikowany, ani drogi - mówi "Kurkowi" Janusz Zyra, aspirant sztabowy.

Są to wielkie i małe zbiorniki na płyn dezynfekujący (dla dużych ferm i niewielkich kurników), specjalne maty dezynfekujące, po których przechodzi się lub przejeżdża pojazdami przez zakażony teren, wreszcie pojemniki na chore sztuki i butle ze sprężonym dwutlenkiem węgla służącym do usypiania ptaków. Oprócz tego strażacy wzbogacili się jeszcze o elementy potrzebne do odgradzania skażonej strefy, a także kombinezony ochronne z rękawicami, butami, maskami itp.

Zakup tych akcesoriów to wspólny wydatek strażaków, starostwa oraz powiatowego lekarza weterynarii.

Swoje dołożyła także miejscowa młodzież, bo w warsztatach szkolnych ZS nr 1 sporządzono składane stelaże do mat dezynfekujących.

- Szczycieńscy strażacy, jako jedni z pierwszych w województwie mogą pochwalić się takimi nabytkami - powiedział "Kurkowi", nie bez nutki dumy, obecny w trakcie demonstrowania sprzętu komendant wojewódzki PSP Józef Zajączkiewicz.

Reasumując - teraz możemy poczuć się bezpieczniej, bo nasi strażacy w każdej chwili mogą jechać na akcję, aby skutecznie zlikwidować zagrożenie spowodowane lokalnym pojawieniem się ognisk ptasiej grypy.

WYKORZYSTAĆ STRACH

Tak naprawdę śmiertelny dla ptaków wirus H5N1 z najwyższą trudnością pokonuje barierę chroniącą człowieka. Zarazić się może, a i to nie zawsze, najwyżej ten, kto spożyje mięso zainfekowanego łabędzia czy indyka na surowo. Dotychczas wirus zabił 140 mln ptaków i ponad 90 ludzi. Miało to miejsce głównie w Południowo-Wschodniej Azji. Tam mieszkańcy po prostu żyją z ptakami w jednym pomieszczeniu i dlatego łatwo się zarażają. Teoretycznie istnieje możliwość, że H5N1 zmutuje się lub też połączy z wirusem ludzkiej grypy tak, że człowiek będzie się zarażał od człowieka. Konsekwencją byłaby epidemia z dziesiątkami tysięcy zgonów, ponieważ ludzki układ odpornościowy nie potrafi zwalczać ptasiego intruza.

Strach przed epidemią wykorzystują wielkie i mniejsze firmy, aby pomnożyć swoje zyski.

W Niemczech jak świeże bułeczki sprzedają się antywirusowe maski dla dzieci oraz antygrypowe zestawy rodzinne, z których każdy zawiera biokombinezony jednorazowego użytku, zapewniające ośmiogodzinną ochronę, 400 par lateksowych rękawiczek, 200 mililitrów środka do dezynfekcji rąk używanego w szpitalach oraz z 200 naładowanych elektrostatycznie masek, gwarantujących 99-procentowe zabezpieczenie przed wirusem przez cały dzień.

W Anglii zamożni obywatele mogą się zaopatrzyć w superkombinezon z kapturem, wizjerem i elektrycznym filtrem powietrza za symboliczne 468 funtów.

Paradowanie w kombinezonach i maskach to w zasadzie nonsens i głupota, ale cóż, producenci "zestawów antygrypowych" wolą straszyć, mając nadzieję, że widmo H5N1 będzie krążyć nad Europą jeszcze długo, a ich zyski rosnąć.

Za producentami owych rozmaitych antygrypowych gadżetów nie pozostają w tyle wielkie koncerny farmaceutyczne - na globalnej histerii wokół ptasiej grypy zarabiają krocie, zwiększając produkcję i sprzedaż specyfików.

Marek J. Plitt

2006.03.29