Od dość dawna nie oglądam telewizyjnych programów kabaretowych. Zniechęcił mnie prostacki poziom żartów niezliczonych estradowych kpiarzy, przyjeżdżających z polskich miast i miasteczek na różnego rodzaju spotkania, wieczory, noce, biesiady i inne kabaretowe „zloty”.

Polityczny kabaret dzisiaj
„Ucho prezesa”. Robert Górski w roli tytułowej

Zawsze ceniłem sobie subtelny, intelektualny żart. Odnoszący się do otaczającej mnie rzeczywistości. Niegdyś występowało w telewizji kilkoro artystycznych indywidualności, które potrafiły tak żartować. Napisałem kilkoro. No może kilkanaścioro. Na pewno nie kilkaset! Czasy zmieniły się i najwyraźniej jakość przeszła w ilość.

Kiedy rozpoczęto medialną wrzawę wokół internetowego spektaklu „Ucho prezesa”, postanowiłem rzecz całą obejrzeć i... zdumiałem się! Nareszcie coś, co przypomina prawdziwy, polityczny kabaret. Taki, jaki uprawiano w latach mojej młodości. Oczywiście odrobinę inny, bo i czasy były politycznie inne, ale z pewnością nie obrażający intelektu widza. Cofnijmy się o lat kilkadziesiąt i przypomnijmy choćby duet Laskowika i Smolenia z kabarety TEY. Ich żarty stanowiły majstersztyk z najwyższej półki, a jednocześnie były one czytelne, zrozumiałe i śmieszne zarówno dla profesora wszech nauk z Krakowa, jak i dla rolnika spod Mławy. Program „Ucho prezesa”, trzy jego pierwsze odcinki, uważam za kontynuację tego stylu. Dodam jeszcze, że prawdziwy, polityczny kabaret żartuje przede wszystkim z władzy. To może być trudne, czasem nawet ryzykowne. A jednak TEY-owi udała się owa sztuka, a i „Kabaret moralnego niepokoju” błyskawicznie zyskał poklask, od lat niespotykany w tej branży!

W dzisiejszych czasach „Ucho prezesa”, to prawdziwy ewenement. Bo też rozejrzyjmy się, co dzieje się wokół.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.